-Czego chcesz?! - warknęłam i spojrzałam na
niego wrogo.
-Wiesz, że cię kocham - odpowiedział blondyn, a ja przewróciłam tylko oczami.
-Wiem. Rozumiem, że to tyle - powiedziałam, ominęłam go i dostałam się do wnętrza klatki. Jego mina była bezcenna. Takiej reakcji to on się nie spodziewał. Poczułam się w końcu dumna z siebie. Już dawno powinnam go zlewać.
Po wejściu do mieszkania od razu naskoczyła na mnie przyjaciółka z milionem pytań. Powiedziałam jej jedynie, że było miło, bo nie miałam ochoty wdawać się w szczegóły.
-To co? Pizza, prysznic, spać i jutro do roboty? - zapytałam, a dziewczyna uśmiechnęła się tylko, co oznaczało, że zgadza się na to.
Ze snu wyrwał mnie budzik. Jak ja uwielbiam te poranne zmiany. Wyłączyłam budzik i ujrzałam kilka nieodebranych połączeń od Patryka. Zignorowałam to i zwlokłam się z łóżka. Poszłam się ogarnąć do łazienki, następnie zjadłyśmy z Olą śniadanie i wyszłyśmy do pracy.
-Żeby zaczynać pracę przed szóstą rano - westchnęłam i spojrzałam na blondynkę, która szła jak mumia. Sprzedałam jej kuksańca w bok, a ta tylko coś wymamrotała. Tak, ona też ma takie zdanie jak ja.
-Powiedz, że wzięłaś klucze od kawiarni.
Zatrzymałam się i zajrzałam do swojego małego plecaka. Przeszukałam wszystkie kieszenie, ale nigdzie ich nie było.
-Cholera...Powiedz, że ty je masz - powiedziałam, a ta pokręciła głową. Byłyśmy akurat w połowie drogi.
-Idź do kawiarni, ja polecę - oznajmiłam i ruszyłam biegiem do mieszkania. Nie zajęło mi to dużo czasu i nie zmęczyłam się nawet. Warto było biegać w liceum. Zgarnęłam klucze ze stołu kuchennego i biegłam teraz do kawiarni. Zostało dziesięć minut, więc leciałam, przepychając się między ludźmi, którzy podążali do pracy. Wbiegłam na przejście, ale zapomniałam się wcześniej rozejrzeć. Byłam w połowie przejścia, gdy nagle wylądowałam na masce czarnego samochodu. Nie uderzył mnie mocno, jedynie będę miała kilka siniaków na udach. Kierowca wysiadł, a ja szykowałam się na atak krzyku z jego strony, ale przed sobą ujrzałam Niebieskookiego.
-Nic ci nie jest? - zapytał spokojnie i podał mi rękę. Samochody zaczęły trąbić, bo zrobił się korek. Chłopak odwrócił głowę w kierunku pojazdów, podniósł dłoń, a klaksony po chwili ucichły.
-Nie, jest okej. Przepraszam za to, ale spieszę się do pracy - odpowiedziałam i chciałam iść przed siebie, ale chłopak miał inne plany wobec mnie. Pociągnął mnie i kazał wsiąść do auta.
-Zawiozę cię do pracy, akurat napiłbym się dobrej kawy - odparł, a ja nie mając wyjścia, zgodziłam się.
Co jakiś czas zerkałam na bruneta, żeby popatrzeć na jego profil, oczy, które były tak hipnotyzujące. Adrian przyłapał mnie na tym i szeroko się uśmiechnął. Speszona odwróciłam głowę. Poczułam jak policzki mnie pieką. Świetnie, jeszcze puściłam buraka.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Miałyśmy z Olą pięć minut, aby wszystko ogarnąć i otworzyć kawiarenkę. Brunet zaproponował, że nam pomoże.
Razem z przyjaciółką przygotowywałyśmy wszystko na zapleczu, a Adrian ściągał krzesełka ze stolików. Byłyśmy gotowe o 06:03. Podziękowałam chłopakowi i zrobiłam mu kawę.
-O której kończysz zmianę? - zapytał Niebieskooki, który nagle pojawił się obok mnie.
-O czternastej - odpowiedziałam.
-Przyjadę po ciebie - oznajmił i przysunął się bliżej mnie. Objął mnie i złożył pocałunek na moim policzku. Następnie wyszedł z budynku.
-Uhuhu, ty to wolna długo nie będziesz - powiedziała blondynka i dzióbnęła mnie w żebra. Gorzej będzie, gdy Patryk mnie spotka z nim. Nie chcę, żeby dochodziło do bójek z mojego powodu.
Osiem godzin zleciało dzisiaj naprawdę dość szybko. Wahałam się cały czas nad tym, czy jechać z chłopakiem, czy jednak odmówić i wrócić do domu. Przyjaciółka była zdania, żebym jednak pojechała z nim i zapomniała w końcu o moim byłym. Miała rację. Nie mogę cały czas przejmować się tym dupkiem.
Adrian pojawił się piętnaście minut przed końcem mojej zmiany, bo chciał wypić jeszcze jedną kawę. Coraz mniej czasu do końca, a mnie łapał coraz większy stres. Brunet działał na mnie dość specyficznie.
Przyszła moja zmienniczka. Zabrałam swoje rzeczy z zaplecza i podeszłam do stolika, przy którym siedział chłopak.
-Powiedz Oli, że mogę ją podrzucić do mieszkania - powiedział i wstał. Zatrzymałam dziewczynę i powiedziałam, że będzie miała podwózkę. Ucieszona nie odmówiła. Nie dziwię jej się. Mi też nie chciałoby się na piechotę wracać do domu.
Jechaliśmy w ciszy, bo nikt nie miał nic do powiedzenia. Olka była zmęczona i odpływała już, a ja nie wiedząc jaki temat zacząć, wolałam pozostać w ciszy. Adrian odstawił przyjaciółkę pod blok, a mnie zabrał w "ciekawe miejsce". Nie wiedziałam co się szykuje, jednak gdy dotarliśmy na miejsce byłam mile zaskoczona.
Znaleźliśmy się na górce, z której widok był wspaniały. W dole było widać całe miasto, a dookoła rozciągała się spokojna polanka. Niedaleko znajdowało się kilka wiejskich domków.
-Pięknie tu musi być wieczorem - powiedziałam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
-Jest. Możemy tu przyjechać któregoś wieczoru - oznajmił i uśmiechnął się lekko. Złapał mnie za rękę, oparł się o maskę swojego Mustanga i przyciągnął mnie do siebie, tak, że opierałam się plecami o jego klatkę piersiową. Serce zaczęło mi szybciej bić. Chłopak tylko oparł brodę o moje ramię i nastała cisza. Po chwili moje serce zwolniło i uspokoiłam się. Zamknęłam oczy i poczułam lekki wiatr na swojej twarzy. Nagle poczułam jakby kopnął mnie prąd. Odskoczyłam od chłopaka, a ten spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co się dzieje? - zapytał.
-Miałam wrażenie, że kopie mnie prąd - odpowiedziałam.
-Najwyraźniej nasze pola magnetyczne się przyciągają - zaśmiał się i wyciągnął dłoń w moją stronę. Niepewnie chwyciłam ją, bo bałam się, że znowu poczuję kopnięcie, jednak to się nie stało. Adrian ponownie mnie przytulił, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Wiedziałam dobrze co się teraz stanie. Dojdzie do pocałunku, jednak nie zamierzałam odwracać głowy. Brunet patrzył mi w oczy. Miałam wrażenie, że czegoś w nich szuka. Wtedy do mojej głowy wróciło jedno wspomnienie. Ta obca postać, podeszła do mnie. Przez maskę dobrze było widać niebieskie oczy. Oczy, których kolor należał do chłopaka, który właśnie mnie przytulał.
-Już gdzieś widziałam te oczy... - wyszeptałam, a źrenice chłopaka lekko się powiększyły, ale po chwili wróciły do poprzedniego rozmiaru. Trwało to zaledwie chwilę, jednak udało mi się to zauważyć.
-Wiem... - szepnął i zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek. Zamknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek.
Hej, hej. Rozdział miał być wcześniej, ale niestety dopadła mnie choroba i nie miałam ochoty na pisanie, bo towarzyszył mi brak weny, a wiadomo, że jak nie ma weny, to opowiadanie nie będzie dobrze napisane. Mam nadzieję, że spodoba się wam ten rozdział, bo ja sama jestem z niego nawet dumna. Do następnego ;3
-Wiesz, że cię kocham - odpowiedział blondyn, a ja przewróciłam tylko oczami.
-Wiem. Rozumiem, że to tyle - powiedziałam, ominęłam go i dostałam się do wnętrza klatki. Jego mina była bezcenna. Takiej reakcji to on się nie spodziewał. Poczułam się w końcu dumna z siebie. Już dawno powinnam go zlewać.
Po wejściu do mieszkania od razu naskoczyła na mnie przyjaciółka z milionem pytań. Powiedziałam jej jedynie, że było miło, bo nie miałam ochoty wdawać się w szczegóły.
-To co? Pizza, prysznic, spać i jutro do roboty? - zapytałam, a dziewczyna uśmiechnęła się tylko, co oznaczało, że zgadza się na to.
Ze snu wyrwał mnie budzik. Jak ja uwielbiam te poranne zmiany. Wyłączyłam budzik i ujrzałam kilka nieodebranych połączeń od Patryka. Zignorowałam to i zwlokłam się z łóżka. Poszłam się ogarnąć do łazienki, następnie zjadłyśmy z Olą śniadanie i wyszłyśmy do pracy.
-Żeby zaczynać pracę przed szóstą rano - westchnęłam i spojrzałam na blondynkę, która szła jak mumia. Sprzedałam jej kuksańca w bok, a ta tylko coś wymamrotała. Tak, ona też ma takie zdanie jak ja.
-Powiedz, że wzięłaś klucze od kawiarni.
Zatrzymałam się i zajrzałam do swojego małego plecaka. Przeszukałam wszystkie kieszenie, ale nigdzie ich nie było.
-Cholera...Powiedz, że ty je masz - powiedziałam, a ta pokręciła głową. Byłyśmy akurat w połowie drogi.
-Idź do kawiarni, ja polecę - oznajmiłam i ruszyłam biegiem do mieszkania. Nie zajęło mi to dużo czasu i nie zmęczyłam się nawet. Warto było biegać w liceum. Zgarnęłam klucze ze stołu kuchennego i biegłam teraz do kawiarni. Zostało dziesięć minut, więc leciałam, przepychając się między ludźmi, którzy podążali do pracy. Wbiegłam na przejście, ale zapomniałam się wcześniej rozejrzeć. Byłam w połowie przejścia, gdy nagle wylądowałam na masce czarnego samochodu. Nie uderzył mnie mocno, jedynie będę miała kilka siniaków na udach. Kierowca wysiadł, a ja szykowałam się na atak krzyku z jego strony, ale przed sobą ujrzałam Niebieskookiego.
-Nic ci nie jest? - zapytał spokojnie i podał mi rękę. Samochody zaczęły trąbić, bo zrobił się korek. Chłopak odwrócił głowę w kierunku pojazdów, podniósł dłoń, a klaksony po chwili ucichły.
-Nie, jest okej. Przepraszam za to, ale spieszę się do pracy - odpowiedziałam i chciałam iść przed siebie, ale chłopak miał inne plany wobec mnie. Pociągnął mnie i kazał wsiąść do auta.
-Zawiozę cię do pracy, akurat napiłbym się dobrej kawy - odparł, a ja nie mając wyjścia, zgodziłam się.
Co jakiś czas zerkałam na bruneta, żeby popatrzeć na jego profil, oczy, które były tak hipnotyzujące. Adrian przyłapał mnie na tym i szeroko się uśmiechnął. Speszona odwróciłam głowę. Poczułam jak policzki mnie pieką. Świetnie, jeszcze puściłam buraka.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Miałyśmy z Olą pięć minut, aby wszystko ogarnąć i otworzyć kawiarenkę. Brunet zaproponował, że nam pomoże.
Razem z przyjaciółką przygotowywałyśmy wszystko na zapleczu, a Adrian ściągał krzesełka ze stolików. Byłyśmy gotowe o 06:03. Podziękowałam chłopakowi i zrobiłam mu kawę.
-O której kończysz zmianę? - zapytał Niebieskooki, który nagle pojawił się obok mnie.
-O czternastej - odpowiedziałam.
-Przyjadę po ciebie - oznajmił i przysunął się bliżej mnie. Objął mnie i złożył pocałunek na moim policzku. Następnie wyszedł z budynku.
-Uhuhu, ty to wolna długo nie będziesz - powiedziała blondynka i dzióbnęła mnie w żebra. Gorzej będzie, gdy Patryk mnie spotka z nim. Nie chcę, żeby dochodziło do bójek z mojego powodu.
Osiem godzin zleciało dzisiaj naprawdę dość szybko. Wahałam się cały czas nad tym, czy jechać z chłopakiem, czy jednak odmówić i wrócić do domu. Przyjaciółka była zdania, żebym jednak pojechała z nim i zapomniała w końcu o moim byłym. Miała rację. Nie mogę cały czas przejmować się tym dupkiem.
Adrian pojawił się piętnaście minut przed końcem mojej zmiany, bo chciał wypić jeszcze jedną kawę. Coraz mniej czasu do końca, a mnie łapał coraz większy stres. Brunet działał na mnie dość specyficznie.
Przyszła moja zmienniczka. Zabrałam swoje rzeczy z zaplecza i podeszłam do stolika, przy którym siedział chłopak.
-Powiedz Oli, że mogę ją podrzucić do mieszkania - powiedział i wstał. Zatrzymałam dziewczynę i powiedziałam, że będzie miała podwózkę. Ucieszona nie odmówiła. Nie dziwię jej się. Mi też nie chciałoby się na piechotę wracać do domu.
Jechaliśmy w ciszy, bo nikt nie miał nic do powiedzenia. Olka była zmęczona i odpływała już, a ja nie wiedząc jaki temat zacząć, wolałam pozostać w ciszy. Adrian odstawił przyjaciółkę pod blok, a mnie zabrał w "ciekawe miejsce". Nie wiedziałam co się szykuje, jednak gdy dotarliśmy na miejsce byłam mile zaskoczona.
Znaleźliśmy się na górce, z której widok był wspaniały. W dole było widać całe miasto, a dookoła rozciągała się spokojna polanka. Niedaleko znajdowało się kilka wiejskich domków.
-Pięknie tu musi być wieczorem - powiedziałam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
-Jest. Możemy tu przyjechać któregoś wieczoru - oznajmił i uśmiechnął się lekko. Złapał mnie za rękę, oparł się o maskę swojego Mustanga i przyciągnął mnie do siebie, tak, że opierałam się plecami o jego klatkę piersiową. Serce zaczęło mi szybciej bić. Chłopak tylko oparł brodę o moje ramię i nastała cisza. Po chwili moje serce zwolniło i uspokoiłam się. Zamknęłam oczy i poczułam lekki wiatr na swojej twarzy. Nagle poczułam jakby kopnął mnie prąd. Odskoczyłam od chłopaka, a ten spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co się dzieje? - zapytał.
-Miałam wrażenie, że kopie mnie prąd - odpowiedziałam.
-Najwyraźniej nasze pola magnetyczne się przyciągają - zaśmiał się i wyciągnął dłoń w moją stronę. Niepewnie chwyciłam ją, bo bałam się, że znowu poczuję kopnięcie, jednak to się nie stało. Adrian ponownie mnie przytulił, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Wiedziałam dobrze co się teraz stanie. Dojdzie do pocałunku, jednak nie zamierzałam odwracać głowy. Brunet patrzył mi w oczy. Miałam wrażenie, że czegoś w nich szuka. Wtedy do mojej głowy wróciło jedno wspomnienie. Ta obca postać, podeszła do mnie. Przez maskę dobrze było widać niebieskie oczy. Oczy, których kolor należał do chłopaka, który właśnie mnie przytulał.
-Już gdzieś widziałam te oczy... - wyszeptałam, a źrenice chłopaka lekko się powiększyły, ale po chwili wróciły do poprzedniego rozmiaru. Trwało to zaledwie chwilę, jednak udało mi się to zauważyć.
-Wiem... - szepnął i zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek. Zamknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek.
Hej, hej. Rozdział miał być wcześniej, ale niestety dopadła mnie choroba i nie miałam ochoty na pisanie, bo towarzyszył mi brak weny, a wiadomo, że jak nie ma weny, to opowiadanie nie będzie dobrze napisane. Mam nadzieję, że spodoba się wam ten rozdział, bo ja sama jestem z niego nawet dumna. Do następnego ;3